niedziela, 3 stycznia 2016

                                                      Rozdział 4
    Luna siedziała samotnie, w jednym z przedziałów Hogwart Express. Nagle, ktoś zapukał.
-Cześć... Nazywam się Ginny..., wszystkie miejsca są pozajmowane, mogę się dosiąść?-zapytała się niepewnie nieznajomej
blondynki.
-Janse. Nazywam się Luna. Luna Lovegood.- odparła, podnosząc wzrok z nad czytanego do góry nogami ,,Żonglera".
-Ja Ginerwa Weasley, ale wolę jak mówi się na mnie Ginny.
-Dobrze, będe mówić Ginny. Wyglądasz na Gryfonkę. Mam rację?
-Tak, a ty jesteś z...?
-Ravenclaw.
W tym momencie wjechała Pani z wózkiem pełnym słodyczy.
-Dzień dobry, dziewczynki! Chcecie kilka słodkości?- zapytała zachęcającym tonem.
-Proszę paczkę fasolek wszystkich smaków.- powiedziała Luna, wręczając w jej dłoń 3 galeony.
-Ja czekoladową żabę.- odparła Ginny.
     Zajadając się ,,pysznymi" fasolkami, opowiadały na zmianę o sobie.
-Dużo osób mówi na mnie Pomyluna. Śmieją się ze mnie dlatego, że jestem inna. Jak dla mnie oni wszyscy są tacy sami.
-Przykro mi... Nie wydajesz się dziwna.- Ginny starała się ją pocieszyć.
-Nic się nie stało. O FUJ! MYDLANA!-Luna się skrzywiła. Zaczęły się śmiać.
-Zobacz! Za chwilkę będziemy!
-Szkoda, tak miło mi się z tobą rozmawiało.
-Mi z tobą też, Luno. Chciałabyś być moją przyjaciółką...?-zapytała się z nieśmiałym uśmiechem Ginny.
-Naprawdę?! Bardzo! Cieszę się, w końcu będę miała pierwszą przyjaciółkę.-w Lunie ze szczęścia wszystko szalało.
-Naprawdę. Wysiadamy!
-Dziękuje Ginny.
-Ja też, Luno. Do zobaczenia!- pobiegła do swoich braci i udała się w stronę szkoły.
-Do zobaczenia.- Krukonka uśmiechnęła się do samej siebie i pożegnała nieobecną przyjaciółkę.
      Dzięki temu wspomnieniu Luna wyczarowała Patronusa.
  ~ Mam nadzieję, że ten rozdział nie jest gorszy od poprzednich. Przepraszam za moją przerwę. Kolejne rozdziały będę starać się dodawać regularnie :). Proszę o komentarze! Zapraszam również do przyjaciółki: opowiadaniaoptymistki.blogspot.com ~

niedziela, 13 grudnia 2015

                                          Rozdział 3
     W pokoju głównym Ravenclaw przebywała połowa Krukonów.
-Luna! Jak tam dzień? – zawołała jej współlokatorka Lizz Payne. Jej prawdziwe imię brzmi Elizabeth Amy Payne, lecz lubi jak mówi się na nią Lizz.
-Dobrze. A twój?
-Także. Może zagramy w szachy?
-Jutro. Na dziś jestem zbyt zmęczona.
-Nie ma sprawy.
-Dobranoc. – pożegnała Elizabeth Luna.
-Dobranoc, nargle na noc! – odpowiedziała żartobliwie koleżance.
    Luna nie spała. Kiedy Daisy, Lizz i Ezra dawno śniły w najlepsze, ona rozmyślała jakim cudem wyczarowała pełnego Patronusa.
-O czym ja wtedy mogłam myśleć? – pytała się własnych myśli.
-O tym nie, o tym też nie… - odrzucała w głowie kolejne propozycje.
Nagle drzwi pokoju gwałtownie lecz bezszelestnie się otworzyły. Stała w nich McGonagall.
-Panno Lovegood, jesteś potrzebna. Za mną.
-Pani profesor, gdzie idziemy? – odrzekła Luna w korytarzu.
-Za chwilkę się dowiesz. Tylko bez nerwów.
    Doszły do skrzydła szpitalnego, gdzie obok pani Pomfrey leżała blada Ginny.
-Co się stało?! – wykrztusiła z siebie Luna
-W zasadzie nic takiego. Zemdlała. Byłaś z nią dzisiaj? – zapytała lekarka.
-Byłam.
-Coś się za ten czas stało?
-Byłyśmy na spacerze, gdzie przez naszą nieuwagę weszłyśmy do Zakazanego Lasu. Ja zgubiłam trop, Ginny ,,zajął” się dementor. Na szczęście w porę przyszłam, i mój Patronus odgonił tego strasznego stwora.
-Matko Boska! Dlaczego mnie o tym nie poinformowałaś? – zapytała przejęta profesorka.
-Bałam się o punkty i kłopoty. A z Ginny będzie wszystko dobrze? – zapytała Luna z rumieńcami na policzkach. W tym momencie Ginny się przubudziła.
-Co się dzieję?... – zapytała zdziwiona i osłabiona.
-GINNY! Jak się czujesz? – podskoczyła jej przyjaciółka.
-Dobrze, ale jest mi zimno…
-Chodź na szybkie na szybkie badanie kochana. Muszę sprawdzić co ci jest. – rzekła ciepło pani Pomfrey.
      Luna siedziała obok profesorki w milczeniu. Wiedziała, że będą miały kłopoty. W tym czasie weszła przebadania Ginny.
-Zemdlała, gdyż troszkę zmarzła. Nic jej nie jest. – zapewniła lekarka.
    Profesorka każdą z dziewczyn osobiście odprowadziła do dormitorium. Wszystko odbyło się w milczeniu. Ginny nie mogła zasnąć.
-Na szczęście jutro sobota. Mogę spać do której chce. – uśmiechnęła się sama do siebie. Próbowała sobie cokolwiek przypomnieć.
-Ławka, las, dementor, kolacja… Co było kolejne? Myśl ruda głowo myśl! – szeptała w skupieniu. –WIEM!
Kiedy po kolacji rozstała się z Luną, wykąpała i się i zapomniała o skarpetkach na noc!

-Dlatego tak zmarzłam! Ginny, gapo… Wszyscy się martwią, a nie ma o co… 

           ~ Mam nadzieję że podoba Wam się ten rozdział ^^ Proszę o komentarze! ~
                                                 Rozdział 2, cz. 2
     Nagle spokojny, przyjemny spacerek całkowicie się zmienił. Zagadane przyjaciółki, nie zauważyły, że jest zmrok oraz, że przekroczyły próg Zakazanego Lasu.
-Lumos. – różdżka Ginny zabłysła.
-Luno, gdzie jesteśmy? Mam dziwne uczucie, że ktoś nas obserwuje… Luna? Gdzie jesteś?!
Luny nie było. Ginny nagle poczuła chłód, jakby ktoś zaczął odbierać z niej wszystkie wesołe wspomnienia. Dementor się zbliżał, już miał rozpoczynać swój pocałunek, gdy zza krzaków wyszła Luna.
-Expecto patronum! – po tych słowach z jej różdżki wyskoczył błękitno-srebrny królik, który zaczął odganiać Strażnika Azkabanu. Luna podbiegła do leżącej przyjaciółki.
-Ginny! Nic ci nie jest? Zgubiłam się… Ja i moja ciekawość… Dobrze, że udało mi się przyjść w porę. Wstawaj! Musimy wracać.
-Co się dzieje? - zapytała otumaniona Ginny.
-Zaatakował cię dementor.
         Znalazły się w Hogwarcie w tępie natychmiastowym. Weszły do Wielkiej Sali, gdzie właśnie zaczęła się kolacja.
-Do jutra, Ginny! - odparła Luna, kierując się w stronę stołu Krukonów.
-Cześć Luna! Tak do jutra!.
            ~ Mam nadzieję, że to rozwinięcie Wam się spodoba :) Proszę o komentarze! Zrobić edycję, i połączyć 2 cz. w jedną? ♥ ~

sobota, 12 grudnia 2015

                                                  Rozdział 2, cz.1
     Luna wraz z Ginny siedziały na skromnej ławeczce nad jeziorkiem, ciesząc oczy zimową aurą.
-Uwielbiam zimę. – odparła Ginny, aby zaprzestać milczenie.
-Ja również. Jest taka magiczna i pełna sekretów. O, zobacz! Testrale! – powiedziała Luna, zobaczywszy wychudzone sylwetki magicznych stworzeń.
-Luno, ale tam nic nie ma…
-O, przepraszam zapomniałam. Testrale widzą tylko te osoby, które były przy czyjejś śmierci.
-A jak wyglądają?
-Są kościste, mają małe czarne oczka, są podobne do koni. Dla wielu osób są brzydkie, ale jak dla mnie są przepiękne.
-Przypominają ci śmierć mamy?
-Po części tak… Gdyby mama nie lubiła eksperymentować…
-Koniec smutków! Zmieńmy temat na weselszy.
-Może rozprostujemy nogi, Ginny?
-Dobry pomysł.

      ~Wybaczcie, że ten rozdział taki krótki, ale to dopiero 1 cz. :) Wiem, że trochę bezsensu, ale dodałam bo jestem zaskoczona wyświetleniami! ♥ Dziękuje! Proszę o komentarze ^^ ~ 
                                                      Rozdział 1
     Był bardzo mroźny, śnieżny dzień. Luna wraz z Ginny wybrały się razem do Miodowego Królestwa.
Luna podeszła do przyjaźnie uśmiechającej się sprzedawczyni zza lady.
-Poproszę dwie czekoladowe żaby. – rzekła.
-Dwa galeony. – z uśmiechem powiedziała kasjerka.
     Wychodząc ujrzały Krzywołapa.
-Krzywołap! – zawołała Ginny.
Kot usłyszał wołanie, Natychmiast do niej podbiegł. Luna wzięła go na ręce.
-Może Hermiona jest w pobliżu? - spytała się przyjaciółki.
-Wątpię, nie brałaby Krzywołapa ze sobą. Zabierzmy go do Hogwartu, daj go do jej dormitorium. – odpowiedziała Rudowłosa.
     W drodze powrotnej, tuż pod bramą szkoły, stał Ron.
-Ron, widziałeś może Hermionę? – spytała się brata.
-Owszem, jest w bibliotece, a co?
-Znalazłyśmy jej zwierzaczka w pobliżu Miodowego Królestwa.
    Odeszły. Ron zbytnio nie przejął się tą informacją. Kiedy odprowadzał wzrokiem Ginny z Luną do szkoły, przypomniał sobie o Parszywku. Natychmiast złapał się za kieszeń.
-Uffff… Na szczęście tam jest.- szepnął sam do siebie.
Bardzo lubił swojego szczura i nie chciał go stracić.
     W tym czasie, Ginny i Luna weszły do biblioteki, gdzie ujrzały Hermionę w stosie książek. Rudy kocur natychmiast wyskoczył z rąk Luny i wdrapał się na kolana swojej właścicielki.
-Krzywołap!? Skąd ty tu? – powiedziała zdziwiona Hermiona.
-Błąkał się w pobliżu Miodowego Królestwa. Zawołałyśmy go i zaprowadziłyśmy do ciebie. – wytłumaczyła jej Luna
-O przepraszam, nie zauważyłam was… Dziękuje, od paru dni bezskutecznie go szukam. – zareagowała pełna wdzięczności właścicielka rudego kocurka.
-Nie ma sprawy. – odparła Ginny. – A do czego tak się uczysz? – zapytała
-Powtarzam poprzednie i kolejne lekcje. – odpowiedziała z pośród książek
-Idziemy za chwilę na spacer wokół jeziora. Może poszłabyś z nami? – zapytała Luna, wiedząc, że Hermiona chętnie by się z nimi przeszła.
-Bardzo bym chciała, ale muszę powtarzać. Może innym razem. – powiedziała łagodnym, jednakże zapewniającym tonem.
-Ok, to pa! – pożegnały ją przyjaciółki.

-Pilnuj Krzywołapa!- Dodała Ginny wychodząc.
              
                        ~ Mam nadzieję, że 1 rozdział Wam się podoba ^^ Proszę o komentarze! ~